Posty

Wyświetlanie postów z marca 18, 2018

ziutek i ziutka

Obraz
Tak nazywali moich rodziców wszyscy znajomi /Zuzanna i Józef/. Jak wspominałem, rodzice bardzo się kochali, choć ojciec był po części despotą a i zazdrosny był o mamę. Miał "jobla" na punkcie naszej nauki. Życzył sobie aby w szkole zawsze były same piątki. Przez podstawówkę prawie wytrwałem. Dopiero w ósmej klasie chyba miałem jakieś czwórki. W tygodniu musieliśmy się uczyć i ojciec tego pilnował. Świętem była sobota i niedziela.  Ze względu na pozycję ojca, oficera WP, do kościoła chodziliśmy ukradkiem. Wszyscy ochrzczeni i po komunii ale mama organizowała to tajnie. Ojcu to mogło zaszkodzić.Ówczesnym władzą i tak podpadł, gdyż nasz wujek z Krakowa został aresztowany w wojsku za szpiegostwo i przesiedział 25 lat w więzieniu. Długo o tym fakcie nie wiedziałem. Nie utrzymywaliśmy w owym czasie kontaktów z rodziną ojca. Dopiero po jego śmierci, gdy uczęszczałem do klasy maturalnej pewne fakty zaczęły do mnie dochodzić. W szkole podstawowej sytuacja polityczna w ogóle mnie nie

po co i dlaczego ?

Obraz
Mój świat, moje dzieciństwo i młodość było doskonałe. Kiedy chodziłem do szkoły nie było w niej kamer, ochroniarzy. Z wszystkim doskonale radzili sobie nauczyciele i .... woźna, która jak trzeba było waliła nas szmatą. I jak Pan Stefaniak bił nas linijką po dłoniach i zostawaliśmy po lekcjach aby 100-1000 razy przepisywać błędy ortograficzne, nikt nie miał pretensji. Nauczyciel był zawsze autorytetem. A piszę tego bloga bo... dlaczego ? Jestem już starszym panem, emerytem. Chciałbym napisać głównie dla moich dzieci, dla wnuczki, również dla tych, co tutaj zaglądają. Jaki JA byłem, jestem, piłkarz, oficer służ specjalnych, morderca, alkoholik, ojciec i człowiek. I socjalizm widziany moimi oczyma, jaki był. A co teraz mamy, co zastaję ?  Tak, po latach potrafię inaczej patrzeć. Wiem, że  politycy, kler i dziennikarze niszczą ten świat. I też o tym ten blog w dużej mierze będzie poświęcony. A oto i Juruś w zał.

rodzice

Obraz
Rodzice stworzyli nam fajne dzieciństwo. Do przedszkola nie chodziłem, mama wtedy jeszcze nie pracowała. Miała co robić przy trójce dzieci. Ojciec był jednym z pierwszych po wojnie Dowódcą Kompanii Reprezentacyjnej Wojska Polskiego. Przystojny, wysoki brunet. Rodzice bardzo się kochali. Moje dzieciństwo i pobyt w szkole podstawowej to ciągła zabawa, gra w piłkę nożną, w chowanego, w Indian. Mieszkaliśmy blisko Cytadeli Warszawskiej. Wkradaliśmy się na jej teren i budowaliśmy ziemnianki i szałasy. Jak nas wojsko łapało to kazali nam obierać kartofle. Na podwórku kopaliśmy piłkę. Wtedy z balkonów dopingował nas cały blok, rodzice bili brawo. Żyliśmy w budynku 3 piętrowym i wszyscy traktowali się jak rodzina. Do wszystkich mówiło się ciociu i wujku. Nasze rodziny odwiedzały się, pożyczaliśmy sobie szklankę cukru, mąkę, ziemniaki itp. Prawdziwa symbioza. W szkole uczyłem się średnio. Na pierwszym miejscu była piłka nożna. Trenowałem także lekkoatletykę /skok w dal, bieg na 100m/, tenis

1955r.

Obraz
Urodziłem się w 1955r. w Warszawie, na ul.Świerczewskiego, niedaleko kina "Femina". Tego czasu jednak nie pamiętam. Po trzech latach przeprowadziliśmy się do nowego budynku przy ul.Krajewskiego. Moje pierwsze wspomnienie ? Na wprost budynku było pole, po jego bokach drzewa a na nich piękne kasztany. I dalej dworzec Warszawa-Gdańska. Na tej starej fot. z siostrami i 2 koleżankami