Posty

zawód oficer

Westerplatte 1979r. - Promocja na pierwszy stopień oficerski - podporucznik WP /LWP/. Po czterech latach studiów. Czy dumny byłem ? A jakże, byłem. Wcześniej kilku rzeczy próbowałem Miałem być piłkarzem - nie wyszło, później zająłem się grą na gitarze, także z miernym skutkiem. Chyba brak konsekwencji, samozaparcia, zdecydowania. Po Liceum /V - im.Ks.J.Poniatowskiego/, w trakcie pracy w redakcji "Przeglądu Sportowego" dostałem powołanie do wojska. Każdy z młodych ludzi w tamtym okresie bał się wojska. "Kociarstwo", znęcanie się nad młodszymi było na porządku dziennym. Wiedziałem to od starszych kolegów. Z drugiej strony,  zdaniem wielu kolegów byłem ostatni, który do wojska się nadawał. Moi wujkowie ,wyżsi oficerowie WP wymyślili. WAT lub szkoła oficerska. Ojciec, także oficer, już nie żył. /zmarł w wieku 44 lat/. Tym sposobem miałem pominąć zasadniczą służbę wojskową. Zdawałem więc na WAT. Ponieważ byłem nad wyraz rozrywkowym młodym człowiekiem, zamiast myśleć o

ŚMIERĆ

W 1974r. na raka żołądka zmarł nasz ojciec. Dziwny to był człowiek jak i dziwne były czasy. Nie leczył się nigdy, nie chciał, nie uznawał lekarzy. Ze szpitala uciekł. Wzięli go po raz drugi jak już praktycznie umierał. Zostaliśmy sami. Troje dorastających dzieci i nasza mama. Miałem wtedy 17 lat. Zmieniło się i nasze życie. Nie było dyscypliny. Kiedyś za jego życia musieliśmy w tygodniu uczyć się. Nie było żadnego wychodzenia na podwórko, do znajomych itp. Po szkole tylko nauka. W soboty i niedziele było święto. Wolno było nam uczestniczyć w życiu towarzyskim. Matura, zakochany w Ani Kwiatkowskiej, śmierć ojca. Nie w głowie mi była nauka. Maturę jednak zdałem. Chyba dzięki koleżance, która rozwiązała za mnie zadania matematyczne. Nie po drodze mi było z nauką bo Ania przebywała wtedy w Świdrze koło Otwocka. Wykryto u niej naciek na płucu. Jeździłem do niej prawie codziennie w klasie maturalnej. To musiało się odbić, niestety. Indoktrynacja - to słowo będę powtarzał. Polska, Polska Lu

polityka

Lata 1955-1975, mój czas szkoły podstawowej i średniej. Polityka ? W mojej głowie tych tematów nie było. Historia, wiadomo-socjalistyczna. Wychowywałem się w domu oficera i szefowej kadr. 1 maja zawsze "jaja", szło się bo kazali. Nad Wisłą "wianki", dzień "trybuny ludu"-festyny, festyny. Pewnie że było fajnie. Pierwszy telewizor był chyba jak chodziłem do 6 czy 7 klasy. W ogólniaku nikt nie rozmawiał o polityce. Pamiętam, w 1968 roku, były jakieś strajki, manifestacje na Uniwersytecie. Ojciec mówił o tym, widać było u niego zdenerwowanie. Po tym jak był Dowódcą Kompanii Reprezentacyjnej WP przeszedł do WSW, skończył uczelnię i chyba został prawnikiem-oficerem. Pamiętam, jak byłem jeszcze w szkole podstawowej "uratował życie" synowi "cieciowej-dozorczyni". Seta - znany bandziorek warszawski. W kryminale w sumie przesiedział ok.25 lat. Ale kiedyś w nocy przyszła "cieciowa", poprosiła ojca o interwencję. Pomógł. Seta do więźnia n

czas edukacji

Szkoła podstawowa i Liceum nr 5 im.Poniatowskiego to czas zabawy i nauki. Zawsze to pierwsze traktowałem jako priorytet, choć ojciec starał się, aby było odwrotnie. Piłka, piłka nożna, to był mój żywioł. Grałem podobno świetnie, na lewym skrzydle, w ataku. W 7 klasie podstawówki dostałem się do MOP /młodzieżowy ośrodek piłkarski/ przy stadionie dziesięciolecia. To było "coś". Konkurs umiejętności chłopaków z całej Warszawy. Przyjechało 800-1000 osób, przyjęli 60 młodych piłkarzy. Ale byłem dumny. Dostał się także do szkółki Stasio Terlecki, dotrwał i reprezentował nawet nasz kraj. A wyobraźcie sobie, że w ówczesnym czasie, to ja, mnie częściej wybierano do składu na mecze w drużynie MOP a nie Stasia. Trenowali nas m.in. Grzybowski i Cehelik - same sławy. Niestety, przez ojca i jego naciski, najpierw nauka później sport, moja kariera dosyć szybko się skończyła. Nie miałem samych piątek jak tego wymagał, niestety. Po dwuletniej grze w MOP przeszedłem do Varsowii, klubu przy p

ziutek i ziutka

Obraz
Tak nazywali moich rodziców wszyscy znajomi /Zuzanna i Józef/. Jak wspominałem, rodzice bardzo się kochali, choć ojciec był po części despotą a i zazdrosny był o mamę. Miał "jobla" na punkcie naszej nauki. Życzył sobie aby w szkole zawsze były same piątki. Przez podstawówkę prawie wytrwałem. Dopiero w ósmej klasie chyba miałem jakieś czwórki. W tygodniu musieliśmy się uczyć i ojciec tego pilnował. Świętem była sobota i niedziela.  Ze względu na pozycję ojca, oficera WP, do kościoła chodziliśmy ukradkiem. Wszyscy ochrzczeni i po komunii ale mama organizowała to tajnie. Ojcu to mogło zaszkodzić.Ówczesnym władzą i tak podpadł, gdyż nasz wujek z Krakowa został aresztowany w wojsku za szpiegostwo i przesiedział 25 lat w więzieniu. Długo o tym fakcie nie wiedziałem. Nie utrzymywaliśmy w owym czasie kontaktów z rodziną ojca. Dopiero po jego śmierci, gdy uczęszczałem do klasy maturalnej pewne fakty zaczęły do mnie dochodzić. W szkole podstawowej sytuacja polityczna w ogóle mnie nie

po co i dlaczego ?

Obraz
Mój świat, moje dzieciństwo i młodość było doskonałe. Kiedy chodziłem do szkoły nie było w niej kamer, ochroniarzy. Z wszystkim doskonale radzili sobie nauczyciele i .... woźna, która jak trzeba było waliła nas szmatą. I jak Pan Stefaniak bił nas linijką po dłoniach i zostawaliśmy po lekcjach aby 100-1000 razy przepisywać błędy ortograficzne, nikt nie miał pretensji. Nauczyciel był zawsze autorytetem. A piszę tego bloga bo... dlaczego ? Jestem już starszym panem, emerytem. Chciałbym napisać głównie dla moich dzieci, dla wnuczki, również dla tych, co tutaj zaglądają. Jaki JA byłem, jestem, piłkarz, oficer służ specjalnych, morderca, alkoholik, ojciec i człowiek. I socjalizm widziany moimi oczyma, jaki był. A co teraz mamy, co zastaję ?  Tak, po latach potrafię inaczej patrzeć. Wiem, że  politycy, kler i dziennikarze niszczą ten świat. I też o tym ten blog w dużej mierze będzie poświęcony. A oto i Juruś w zał.

rodzice

Obraz
Rodzice stworzyli nam fajne dzieciństwo. Do przedszkola nie chodziłem, mama wtedy jeszcze nie pracowała. Miała co robić przy trójce dzieci. Ojciec był jednym z pierwszych po wojnie Dowódcą Kompanii Reprezentacyjnej Wojska Polskiego. Przystojny, wysoki brunet. Rodzice bardzo się kochali. Moje dzieciństwo i pobyt w szkole podstawowej to ciągła zabawa, gra w piłkę nożną, w chowanego, w Indian. Mieszkaliśmy blisko Cytadeli Warszawskiej. Wkradaliśmy się na jej teren i budowaliśmy ziemnianki i szałasy. Jak nas wojsko łapało to kazali nam obierać kartofle. Na podwórku kopaliśmy piłkę. Wtedy z balkonów dopingował nas cały blok, rodzice bili brawo. Żyliśmy w budynku 3 piętrowym i wszyscy traktowali się jak rodzina. Do wszystkich mówiło się ciociu i wujku. Nasze rodziny odwiedzały się, pożyczaliśmy sobie szklankę cukru, mąkę, ziemniaki itp. Prawdziwa symbioza. W szkole uczyłem się średnio. Na pierwszym miejscu była piłka nożna. Trenowałem także lekkoatletykę /skok w dal, bieg na 100m/, tenis